Tęskniąc za Świętymi w niebie

Ilu z naszych bliskich, znajomych, krewnych odeszło już do Pana? Czyje groby będziemy odwiedzać w najbliższym czasie? Za kim będziemy tęsknić i smucić się, że nie ma ich wśród nas żyjących? Przełom października i listopada z opadającymi liśćmi, deszczem i mgłami napawa nas zadumą i nostalgią o tym, co nieuniknione, o tym, co jest nam przeznaczone, o tym, w co do końca nie wszyscy z nas chcą i potrafią wierzyć. A przecież śmierć to nie wszystko, co czeka nas u końca życia doczesnego. To nie tylko zimny grób. Niektórzy mówią: „A ja tam nie wiem do końca, jak to jest…”

Przecież życie nie urywa się nagle i niespodziewanie. Zazwyczaj możemy się do niej przygotować. Nie idziemy w pustkę, lecz w ramiona Stwórcy i Ojca, który w niebie przygotował dla nas mieszkań wiele. Czy wolimy być przekonani o nicości? Czy takie myślenie napełnia nas optymizmem? Podejrzewam, że nie.

Święty Bernard z Clairvaux, mistyk żyjący w XII wieku wygłosił piękne kazanie na dzień Wszystkich Świętych, przypominając nam o więzach, które mamy nawet z tymi, którzy już odeszli, ale których nadal kochamy. Nosi ono tytuł: „Śpieszmy ku braciom, którzy na nas czekają”.

„Na cóż potrzebne świętym wygłaszane przez nas pochwały, na cóż oddawana im cześć, na cóż wreszcie cała ta uroczystość? Po cóż im chwała ziemska, skoro zgodnie z wierną obietnicą Syna sam Ojciec niebieski obdarza ich chwałą? Na cóż im nasze śpiewy? Nie potrzebują święci naszych pochwał i niczego nie dodaje im nasz kult. Tak naprawdę, gdy obchodzimy ich wspomnienie, my sami odnosimy korzyść, nie oni. Co do mnie, przyznaję, że ilekroć myślę o świętych, czuję, jak się we mnie rozpala płomień wielkich pragnień.

Pierwszym pragnieniem, które wywołuje albo pomnaża w nas wspomnienie świętych, jest chęć przebywania w ich upragnionym gronie, zasłużenie na to, aby się stać współobywatelami i współmieszkańcami błogosławionych duchów, nadzieja połączenia się z zastępem patriarchów, ze zgromadzeniem proroków, z orszakiem Apostołów, z niezmierzoną rzeszą męczenników, wspólnotą wyznawców, z chórem dziewic, wreszcie zjednoczenie się i radość we wspólnocie wszystkich świętych. "Kościół pierworodnych" chce nas przyjąć, a nas to niewiele obchodzi, pragną nas spotkać święci, my zaś nie zważamy na to, oczekują nas sprawiedliwi, a my się ociągamy.

Obudźmy się wreszcie, bracia, powstańmy z Chrystusem. Szukajmy tego, co w górze; do tego, co w górze, podążajmy. Chciejmy ujrzeć tych, którzy za nami tęsknią, śpieszmy ku tym, którzy nas oczekują, duchowym pragnieniem ogarnijmy tych, którzy nas wyglądają. A nie tylko trzeba nam pragnąć wspólnoty ze świętymi, lecz także udziału w ich szczęściu. Gdy więc pragniemy ich obecności, z największą gorliwością zabiegajmy również o wspólną z nimi chwałę. Taka gorliwość nie jest zgubna, ani też zabieganie o taką chwałę nie jest niebezpieczne.

Drugim pragnieniem, które budzi w nas wspomnienie świętych, jest, aby Chrystus, nasze życie, ukazał się tak jak im również i nam, abyśmy i my ukazali się z Nim w chwale. Teraz bowiem nasza Głowa, Chrystus, objawia się nam, nie jakim jest, ale jakim stał się dla nas; ukoronowany nie chwałą, ale cierniami naszych grzechów. Byłoby rzeczą niegodną, aby ten, kto przynależy do Głowy ukoronowanej cierniami, szukał łatwego życia, albowiem purpura nie jest dlań oznaką chwały, ale hańby. Nadejdzie chwila pojawienia się Chrystusa i jego śmierć nie będzie już głoszona. Wówczas poznamy, że i my umarliśmy, a nasze życie ukryte jest w Chrystusie. Ukaże się Głowa w chwale, a wraz z nią zajaśnieją uwielbione członki. Wtedy to Chrystus odnowi nasze ciało poniżone upodabniając je do chwały Głowy, którą jest On sam.

Do tej chwały podążajmy bezpiecznie i z całą usilnością. Aby zaś dane nam było pragnąć i dążyć do tak wielkiego szczęścia, powinniśmy się starać o pomoc świętych. Za ich łaskawym wstawiennictwem otrzymamy to, co przerasta nasze możliwości.

Oby nasze oczekiwanie końca było przepełnione nadzieją i ufnością na ponowne spotkanie tych, których wszak tak kochamy i Tego, który na nas oczekuje z otwartymi ramionami.

Monika Kornaszewska-Polak

"Uzdrówcie rany przeszłości miłością. Niech wspólne cierpienie nie prowadzi do rozłamu, ale niech spowoduje cud pojednania"