Wymagania na miarę możliwości (?!)
- Utworzono: wtorek, 31, styczeń 2017 14:43
Dzisiejszy ton edukacji, i to tej z najwyższej półki, czyli edukacji akademickiej, zaczyna zataczać szeroki łuk. W jego centrum kryje się rzetelna wiedza i aktywne studiowanie, a na peryferiach możemy znaleźć wszelkie formy udawania, maskowania i pokrętnych praktyk związanych z uczeniem się. Postawy studentów wobec studiowania przewijają się jak w kalejdoskopie – od nielicznych zainteresowanych, poprzez szerokie rzesze umiarkowanych wielbicieli nauki, aż po wzrastającą w siłę grupę osób zbierających punkty na „papierek”. W obliczu tych postaw kształtują się także zachowania nauczycieli akademickich, którzy chcąc uczyć, muszą przyjmować różne taktyki postępowania:
1. Wymagać, ale nie za bardzo, bo studenci się zmęczą! To praca z najbardziej zatwardziałymi oponentami nowej wiedzy. Nie lubią oni czytać. Wszelkie słowo pisane jest dla nich wielkim wrogiem. Bo po książkę trzeba wybrać się do biblioteki. Trzeba ją może kserować (we fragmentach oczywiście!). Nie daj Boże kupić. Poza tym myślenie boli: trzeba się skupić, skoncentrować, rozumieć obcy tok myślenia, nieraz nieprosty. Wymaga to wysiłku. A najchętniej pracują w grupie, gdzie znajdą innych, bardziej ambitnych i w cieniu ich zaangażowania spokojnie odpoczywają (w końcu odpoczynek jest częścią kultury zdrowia psychicznego).
2. Wymagać niewymagająco. Współczesna odmiana postawy: frontem do klienta! Klient płaci – klient wymaga, ewentualnie stawia żądania. Klientowi musi się podobać. Klient musi być zadowolony. Nie można klientowi sprawiać przykrości. A tym bardziej mieć niezrozumiałych oczekiwań, zadań, prac podczas semestru. Bo wówczas zasmucony i poruszony klient rusza do władzy i skarży się na swój los. Ostatecznie sprawę wygrywa klient: „przecież płaci!”.
3. Wymagać delikatnie? Aby nie urazić, aby nie przesadzić, aby dostarczyć odpowiedniej dawki widowiska połączonego z tajemniczością i zaskoczeniem. Eureka na końcu wykładu jest tzw. „wisienką na torcie”. Student ma przeżywać, doświadczać, wejść w głębię niepoznanego, zachwycić się, oniemieć, być oczarowanym. Cóż, że sam ma czasami tak niewiele kompetencji poznawczych, aby dotknąć tej głębi. Niemniej jednak życzę smacznego!
4. Wymagać roztropnie, adekwatnie, stosownie do możliwości. To wydaje się rozsądne. Przychodzi na studia taki, a nie inny student. Poprzeczka musi być wywarzona i przemyślana. Mając na uwadze wymagania rzeczywistości pokazujemy eksperymenty, uwidaczniamy procesy wyświetlając studentom filmy, robimy gry i scenki, angażujemy do samodzielnego rozwiązywania zadań i problemów. Student jest „w akcji”…
Należy się jednak zastanowić czy kształtujemy jakąś polską inteligencję? Czy raczej wypuszczamy kolejne pokolenia magistrów z papierkiem? A kiedy potencjalny pracodawca pyta: „Co potrafisz?”, odpowiedź jest prosta – niewiele. A jeśli już inteligencja, to jaka? Dokąd zmierza to nowe pokolenie mające więcej wiedzy know-how, ale wciąż o niskim poziomie wykształcenia humanistycznego –językowego, kulturowego, obyczajowego.
Studia kształtują myślenie, umiejętność znajdowania informacji, rozstrzygania problemów, odkrywania trafnego, skutecznego wyjścia z sytuacji problemowej, uczą też twórczych poszukiwań. Niestety, NIE KAŻDEGO UCZĄ. Nie każdy da się nauczyć. Część osób pozostaje niemal niedotknięta przymusem zajrzenia do książki czy napisania pracy poprawną polszczyzną. Nadal na studiach występują w pracach błędy ortograficzne, stylistyczne, nie wspominając interpunkcyjnych! Nasza młoda inteligencja często nie umie się wysłowić, ani poprawnie odtworzyć struktury pracy, co dopiero napisać pracę twórczą, innowacyjną, eksperymentalną czy przeprowadzić badania z przestrzeganiem wszystkich zasad trafności i rzetelności! Najczęściej potrafią oni korzystać z Wikipedii, Facebooka i funkcji na komputerze: „Kopiuj – Wklej”.
Dydaktyk musi widzieć dwa plany: ten bliski (tu i teraz), z nieodrobioną praca domową, oraz ten odległy, do którego prowadzi swoich uczniów. Pytanie jest dokąd chcę ich poprowadzić? Inne pytanie to czy pozwolą mi poprowadzić uczniów tam, gdzie uważam, że powinni dojść? Zamiast tego, dorównuje się do najsłabszych, wymagających szczególnej troski. Są oni niezwykle ważni, jednak nie oni wskazują, jak wysoko poprzeczka edukacyjna powinna być ustawiona. Bez tej wysokiej poprzeczki, żadne ambitne zadania nie mogłyby być zrealizowane z sukcesem! Takiej wysokiej poprzeczki, zapału i odwagi w poznawaniu rzeczywistości życzę w Nowym Roku zarówno nauczycielom, jak i uczniom – studentom.
Dr Monika Kornaszewska-Polak