Ból, który leczy
- Utworzono: poniedziałek, 26, wrzesień 2016 19:43
Początek września – nowy rok szkolny – ciężko zabrać się za pracę niezależnie od tego, czy wakacje były mniej czy bardziej udane. Kolejny rok to zazwyczaj nowe obowiązki, zadania i wyzwania. A tu jeszcze lato w pięty łechce. Uczniowie do ławek, nauczyciele przy tablicy, dzwonek dzwoni – pora zaczynać! A i studenci niebawem rozpoczną rok akademicki, wejdą w nowe trudy zdobywania wiedzy z większą lub też mniejszą chęcią i zapałem. Ale cel do osiągnięcia jest ważny: trzeba ukończyć klasę, szkołę, a przy okazji dobrze jest się czegoś nauczyć…
To nie jedyny trud, jaki podejmujemy. Żyjemy w świecie nieustannych zmian i wyzwań, które na co dzień także i nas nie omijają. Ktoś zachoruje, inny niedomaga, ktoś jeszcze traci pracę, czasem relacje się rozsypują z bliskimi, podejmujemy nowe inwestycje, na które nie zawsze starcza pieniędzy. Każdy z nas doświadcza takich czy innych problemów, z którymi w różny sposób sobie radzimy. Zmaganie się z tymi problemami należy do natury życia i tylko niemądry chciałby uciec od nich. A jednak czasem uciekamy od trudności starając się o nich zapomnieć, starając się intensywniej rzucić w nurt życia, aby przykre myśli nas ominęły.
Zmiana pociąga zawsze za sobą pewien trud, jest ryzykiem i wyzwaniem wobec naszych dotychczasowych umiejętności. Często zmiana niepokoi, napawa lękiem: Jak sobie poradzę? Czy mi się uda? Możemy wysyłać w przyszłość niepokojące myśli, co z nami będzie. A przecież ta przyszłość jest zagadkowa. Może potoczyć się zarówno źle, jak i dobrze, po naszej myśli i wbrew niej, wbrew naszym planom. Z pewnością wszystko się jakoś poukłada, dlaczego nosić w sobie tylko czarne scenariusze?
Tu właśnie pojawia się ból istnienia. Bo istnienie, życie boli. Stawia przed nami wciąż nowe zadania, nie oszczędza. Zmusza nieustannie do mobilizacji, do podnoszenia wymagań względem siebie i innych osób nas otaczających. Umiesz dodawanie i odejmowanie? Dobrze, musisz teraz nauczyć się mnożenia. A nowa nauka często doskwiera. Ale jakże bywa satysfakcjonująca, gdy tej nowej lekcji się nauczysz i podejmiesz wyzwanie. Jesteś dumny przede wszystkim przed samym sobą. Wówczas radość rozpiera pierś, ponieważ poradziłem sobie z czym trudnym, co mnie męczyło do tej pory, spędzało sen z oczu. Poradziłem sobie z własnym lękiem o przyszłość i o to, co się stanie, z niepewnością jutra. Już samo podjęcie wyzwania przełamuje lęk przed niewiadomym.
Ciągle pytamy: Czy warto podejmować ten trud? Czy warto się starać? Czy warto coś zmieniać? Oceniamy: Ile nas to będzie kosztowało? Może nie trzeba aż tak się męczyć? Nie podejmując wyzwania wstydzimy się przed samymi sobą, czasem nawet nie w pełni świadomie uciekamy od siebie. Szkoda! Bo ból, który musimy przejść, aby podjąć zadanie, jest krótki. Zaraz za nim pojawia się zainteresowanie i oczekiwanie, aby się udało. Gdy zaczynamy się już czymś zajmować, ta czynność szybko nas wciąga, angażuje, być może nawet czujemy się rozentuzjazmowani. Doświadczamy radości z działania i ulgi, że to, co długo odkładaliśmy, nareszcie zostało zrobione. Przejście przez ten ból pozwoliło nas uleczyć i daje nam nową nadzieję na lepszą przyszłość i nowe możliwości. To tak, jak z lekarstwem – jest paskudne – lecz czujemy się po nim dużo lepiej.
Oby nam wszystkim wystarczyło siły na nowe zadania i nową nadzieję!
Dr Monika Kornaszewska-Polak