Nasz Kościół, nr 180 (05.05.2013r)

ROZWAŻANIA NAD SŁOWEM BOŻYM

Słowa Ewangelii według świętego Jana:

Jezus powiedział do swoich uczniów: Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać. Kto Mnie nie miłuje, ten nie zachowuje słów moich. A nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca. To wam powiedziałem przebywając wśród was. A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem. Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka. Słyszeliście, że wam powiedziałem: Odchodzę i przyjdę znów do was. Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest ode Mnie. A teraz powiedziałem wam o tym, zanim to nastąpi, abyście uwierzyli, gdy się to stanie.

W Ewangelii rzadko kiedy jest mowa o tchórzostwie. Wada to wstydliwa i niełatwo o niej wspominać. Zarzucenie komuś tchórzostwa jest traktowane jako gest ubliżający, sprzeczny z miłością bliźniego. Kto wie, czy z tej właśnie racji Chrystus nie zrezygnował z mówienia wprost o tej poważnej chorobie ludzkiego ducha. Znał jednak doskonale grozę tej słabości, wiedział, że jest to choroba zaraźliwa i wielokrotnie wzywał do jej przezwyciężenia, do odwagi. Słowa „nie bójcie się” występują w Ewangelii często, a w programie wychowawczym Mistrza z Nazaretu cnota odwagi zajmuje poczesne miejsce. Jezus chciał wychować ludzi gotowych do dawania świadectwa nawet w obliczu śmierci, a tego bez odwagi osiągnąć nie można.

Chrześcijanin powinien uważnie przeczytać Nowy Testament, starając się dostrzec liczne wezwania do odwagi oraz wszystkie konkretne wskazania dotyczące zdobywania tej cnoty. Odwaga bowiem stanowi istotny element każdej cnoty. Ona decyduje o wytrwałości i cierpliwości, ona też decyduje o podejmowaniu czynów na miarę wymagań ewangelicznych.

Zasadniczo odwaga jest potrzebna zarówno w sięganiu po wielkie wartości, jakie objawił Chrystus, jak i w zmaganiu ze złem zagrażającym człowiekowi na drodze wiodącej do tych wartości. Jezus w rozmowie z Apostołami kilka godzin przed męką wzywa do odwagi. „Niech się serce wasze nie lęka”. Sam wchodząc do ogrodu Getsemani przeżyje chwile grozy, trwogi, drżenia i smutku, ale przezwycięży tę godzinę słabości i odważnie wyjdzie naprzeciw ludziom, którzy przygotowali dla Niego cierpienie. Tym samym daje przykład, iż odwaga nie polega na tym, by się nigdy, nikogo i niczego nie lękać, lecz na tym, by umieć opanować lęk, by nie dać się sparaliżować bojaźni.

Chrześcijańska odwaga oparta jest na wierze, i jej wielkość jest proporcjonalna do mocy wiary. Odwaga jest łaską, jakiej Bóg udziela dojrzałemu chrześcijaninowi. Stanowi ona integralną część łaski sakramentu bierzmowania, jest zawarta w sakramencie namaszczenia chorych, gdzie występuje w formie wytrwałości w cierpieniu, w sakramencie małżeństwa, pomagając w braniu odpowiedzialności za zbawienie współmałżonka i dzieci, oraz w sakramencie kapłaństwa, które jest wprost nastawione na prowadzenie innych w stronę ewangelicznego szczytu i na walkę ze złem istniejącym w świecie.

Odwaga należy dziś do zapomnianych wartości w chrześcijańskim świecie. Niewielu ludzi o nią zabiega, niewielu o nią prosi Boga. Rzadko kiedy mówi się o odwadze, a jeszcze rzadziej przedstawia zgubne skutki tchórzostwa, lęku, bojaźni. Uzdrowienie sytuacji wymaga dowartościowania odwagi tak w życiu indywidualnym każdego z nas, jak i w życiu społecznym.

Ks. Edward Staniek

 

O JANINIE KOZŁOWSKIEJ

O Janinie Kozłowskiej, grodźczance zamieszkałej w Pyskowicach.

Coraz częściej na łamach gazetki „Nasz Kościół” drukowane są wiersze Janiny Kozłowskiej. Jeszcze kilka lat temu mieszkała w Grodźcu, ostatnio z uwagi na swój wiek mieszka u córki w Pyskowicach. Jest postacią znaną i zasłużoną dla parafii grodzieckiej. Pisała i pisze nadal różne rymowanki, niemal nakażą okazję. W gazetce nr 17 z 28.04.r. jest zamieszony jej wiersz pt. „Tęsknię za wiosną”. Myślę, że warto na łamach gazetki podać o niej nieco wiadomości.

Janina Kozłowska ur. się w 1928 r. (ma 85 lat). Jest córką Stanisława i Marii Pasternaków. Przepracowała ponad 40 lat w kopalni „Grodziec” (konsum, rachuba, biblioteka zakładowa). Była zaangażowana w pracę społeczną (m.in. Liga Kobiet, PCK, Związek zawodowy, kursy w ośrodku „Praktyczna Pani” w Grodźcu, opiekun społeczny, ławnik; była też przewodniczącą Związku Emerytów i Rencistów Koło „Grodziec”).

Kozłowska to znana postać Towarzystwa Przyjaciół Grodźca. Przez wiele lat była kronikarką. Prowadziła kronikę, w której dokumentowała niemal wszystkie ważniejsze wydarzenia z życia wspomnianego towarzystwa. Współpracowała m.in. przy opracowaniu publikacji: „Encyklopedia Grodźca” (1997), „Grodziec dawniej i dziś, cz. III – Ludzie i ich zainteresowania”. To m.in. w tej książce zamieszczono niektóre jej wiersze (Kopalnia węgla, Moje Zagłębie, Moja modlitwa, Chciałabym, Pożegnanie papieża Jana Pawła II).

Bolesław Ciepiela

 

MIŁOŚĆ WIERZĄCA

Miłość musi być wierząca.
To coś więcej niż wejście w ciało.
Miłość to coś więcej
niż ekstaza, zauroczenie.
Miłość to wejście za zasłonę,
za którą jest coś więcej.
Coś co przerasta twoje możliwości,
zagubienia i rany od bólu palące.
Miłość musi stać się wierząca.
Musi dotknąć Boga w swej istocie,
wtedy jest pochłaniająca.
I stanie się: współczująca,
obejmująca drugiego człowieka
jak ramieniem umierającego
z głodu: brata czy siostrę.
Miłość powinna stać się wierząca.
Nie sentymentalna i zniewalająca.
Musi przejść bramy piekła;
Niezwyciężona!
Musi udać się w miejsce swego istnienia.
Miłość musi stać się wierząca nie zielona
ale życiem tchnąca.
Bo miłość musi stać się wierząca.

s. Miriana (05.04.2013r.)

 

JAK ON PATRZYŁ!! CZ.II

– Nie zgadzam się! Ja, słynny aktor, mam grać taki epizodzik? Czy mogłem przypuszczać, że zakocham się w Jezusie od pierwszego wejrzenia? Że ta rola zmieni życie takiego hulaki jak ja? – opowiada Pietro Sarubbi, odtwórca roli Barabasza w „Pasji”.

Czy te oczy mogą kłamać?

Powiedzmy sobie szczerze: mamy pretensje do tłumu. O to, że uwolnił jakiegoś zbrodniarza, a Jezusa wydał na śmierć. – Ale przecież to samo czynimy każdego dnia! Uwalniamy Barabasza, a Jezusa wysyłamy na śmierć – zapala się Sarubbi. – Gdy dwa miesiące temu w Nigerii zabito dwóch misjonarzy, Benedykt XVI powiedział: „Także dzisiaj, po dwóch tysiącach lat, chrześcijanie pozwolili na to, aby zabito Jezusa”. Pamiętam świetnie mocną scenę, która niestety nie weszła do filmu. Tłum krzyczy: „Barabasza! Uwolnij Barabasza!”. I Barabasz schodzi pomiędzy ludzi. Szczęśliwy, wolny, krzyczy z radości. I nagle ten tłum się rozstępuje, a ludzie cofają się w przerażeniu. Tak jakby nagle się ocknęli, obudzili. I chcieli krzyknąć: „Boże, co myśmy zrobili?”. A potem rzucają się na Barabasza z pięściami… – Gdy zszedłem z planu filmowego – kontynuuje Sarubbi – byłem Barabaszem. Zagniewanym, głupim, krzyczącym. Bardzo dalekim od tego, kim teraz jestem. Jezus uspokoił moje serce. Całe życie włóczyłem się po świecie: trzy lata w Indiach, rok w Tybecie. Byłem globtroterem – wysokie góry, piesze wędrówki po pustyniach… Nosiło mnie, byłem niespokojnym duchem. Dopiero w Jezusie znalazłem odpowiedzi na wszystkie moje pytania. Po powrocie przez jakiś czas nie mogłem obciąć włosów (broda była sztuczna), bo a nuż trzeba będzie dokręcić jeszcze jeden kawałek? Wróciłem do domu, a mój mały synek (mam pięcioro dzieci) patrzył na mnie i płakał. Był przerażony! – Życiowe meandry uczyniły mnie cynicznym i rozczarowanym. A dziś? Jestem bardzo szczęśliwy. Jestem w Kościele, zawarłem sakramentalny związek małżeński, ochrzciłem swoje dzieci, mogę codziennie przystępować do Komunii św. Tylko Pan Bóg mógł sprawić, że stary człowiek rodzi się na nowo! – dzieli się aktor. – Spojrzenie Jezusa rezonowało we mnie. „A może zdecydujemy się wreszcie na ślub kościelny?” – zacząłem myśleć. „Nie… – miałem wątpliwości – Maria na pewno nie będzie chciała żadnego ślubu. Jesteśmy razem od piętnastu lat i nigdy mnie o to nie prosiła. Sam byłem przeciwny małżeństwu”. A jednak… Do końca życia zapamiętam dzień naszego ślubu. Przechodzę dookoła ołtarza i widzę moje dzieciaki ustawione rzędem w swoich pięknych strojach. I nagle wybucham płaczem, a jest to tak zaraźliwe, że po chwili płacze już połowa gości. Gdyby ktoś wszedł w tym momencie do kościoła, mógłby pomyśleć, że uczestniczy w jakimś dziwnym pogrzebie.

Ryczeliśmy jak bobry

Pierwsza projekcja „Pasji”? Pietro Sarubbi: – Kończą się napisy, sala rozjaśnia się, ale nikt nie wstaje, panuje milczenie. Po chwili niektórzy odbierają płaszcze i w ciszy, jakby wychodząc ze szczególnie poruszającego nabożeństwa, kierują się do wyjścia. Wzruszenie paraliżuje mnie, unikam wzroku wielu osób, szukając jedynie oczu moich przyjaciół, towarzyszy tej przygody. Odnajdujemy się i zatrzymujemy w trzy-, czteroosobowych grupkach. Spotykam Lucę Lionello, rewelacyjnego odtwórcę Judasza, oraz Giovanniego Capalbo, aktora z Lucany, grającego ocalonego Longina. Spoglądamy sobie w oczy. Nie jesteśmy w stanie nic powiedzieć. Ściskamy się mocno, jak bracia, którzy odnaleźli się po jakiejś tragedii, jeszcze pełni lęku o bezpieczeństwo pozostałych. Przyciskam ich mocno do siebie i zaczynam płakać, wyzwalającym płaczem ulgi… – Świat obiegły newsy, że Mel Gibson po nakręceniu filmu posypał się, wpadł po uszy w grzech. Czy się tym gorszę? Absolutnie nie! – mówi Sarubbi. – Trzeba znać Gibsona. Gdybym ja wpadł w narkotyki i alkohol, pobiegłbym z tym do przyjaciół. Mel nie ma przyjaciół. Opowiadał mi: „Był czas, gdy co druga osoba chciała być moim przyjacielem, co druga kobieta kochanką, wszyscy chcieli mnie czymś obdarować. Zagubiłem się. Miałem wszystko i… nie miałem żadnych pragnień! Nie tęskniłem już kompletnie za niczym. Żyłem w klatce ze złota. Wiedziałem, że ludzi nie interesowała moja osoba, ale sława i pieniądze” – opowiadał rozżalony. Wpadł w grzech, głęboką depresję. I – jak sam wspominał – pomysł na „Pasję” zaczął kiełkować w jego głowie właśnie w tym koszmarnym czasie. To był film zrobiony przez Ducha Świętego. Nie mam wątpliwości. Bóg posłużył się, jak zwykle, nami – słabeuszami, grzesznikami. Byliśmy tylko narzędziami. On zawsze wybiera grzeszników! Przy drzwiach do baptysterium w katedrze w Modenie stoją dwa posągi: Judasza i św. Piotra. Dwóch wielkich grzeszników. Piotr jest grzesznikiem: trzy razy zaparł się Jezusa. Czy Jezus go odrzucił? Nie! Przyjął i przytulił! Zbudował na nim Kościół. „Pasja” była dziełem Ducha. Iluż ludzi wróciło po tym filmie do Boga! Ktoś widocznie bardzo się na to wściekł. I zaatakował tego, kto stał na pierwszej linii frontu – reżysera. Muszę koniecznie zdradzać jego imię? Każdy, kto zna ciężar walki duchowej, wie, o kim mówię…

Byłem straszny

– Dziś – ciągnie opowieść aktor – jeżdżę po szkołach i opowiadam młodym o największej miłości mego życia. Mówię, że sam byłem chuliganem, że wychowała mnie ulica. Byłem straszny. Uciekałem z domu, doprowadzałem matkę do łez, trafiałem do ośrodków dla trudnej młodzieży. I wówczas bardzo pomogli mi salezjanie. Tylko oni wyciągnęli do mnie rękę. Opowiadam młodym ludziom o miłości Boga, o tym, że Jezus żyje. Mówię: „On was kocha, nie zmarnujcie tyle czasu, co ja!”. Nie opowiadam tego jako kaznodzieja, ale były rzezimieszek, bandzior, alkoholik. Zbieram – jak zapowiedział Jezus – stokrotny plon. Ale jeśli to zboże zatrzymam jedynie dla siebie, ono zgnije. Muszę je rozdać! Każdego dnia wychodzimy na wolność. Za cenę Skazańca, który zajmuje nasze miejsce. On kończy na krzyżu, my wracamy do spokojnego życia. Każdy z nas jest Barabaszem. W nim skupia się cała zbawiona ludzkość. Czytam tę ewangeliczną scenę i widzę, że to jest tak, jakby Jezus umarł jedynie po to, by go ocalić. Jeśli Zmartwychwstały tak mnie pokochał, to naprawdę może pokochać każdego! To jest moja opowieść.

Źródło: www.wiara.pl

 

INFORMACJE

Zapowiedzi przedślubne:

  • Wioletta Trefon, panna z par. pw. NSPJ w Dobieszowicach i Sławomir Bochenek, kawaler z naszej parafii
  • Julia Klaudia Grygorcewicz, panna z naszej parafii i Sebastian Piotr Chrząszcz, kawaler z naszej parafii
  • Wioleta Anna Wodzisławska, panna z naszej parafii i Marcin Krzysztof Dąbek, kawaler z parafii pw. Trójcy Przenajświętszej w Błędowie

Zmarli:

  • Ks. Stanisław Andrzejewski
  • Ewa Wilczek

 

ŻYCZENIA

Naszym Drogim Strażakom, obchodzącym swój dzień z racji wspomnienia Patrona, życzymy odwagi św. Floriana, jego silnej wiary i miłości, szczególnego błogosławieństwa Bożego i wdzięczności ludzi.

Życzy Redakcja „NK”

 

Wszystkim obchodzącym w najbliższym tygodniu imieniny i rocznice urodzin oraz rocznice zawarcia sakramentu małżeństwa, życzymy szczególnego błogosławieństwa Bożego, opieki Matki Bożej, potrzebnych łask i wstawiennictwa św. Patronów

Życzy Redakcja „NK

 

Numer konta parafii: 42 2490 0005 0000 4500 3360 5563

 


Redakcja: Anna Niziurska, Joanna Stępień, Anna Dudek, Grzegorz Pieńkowski, Jadwiga i Jerzy Wieczorek, Katarzyna Borowiec, Ks. Piotr Pilśniak

E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Życzenia, artkuły oraz wiersze można przysyłać pocztą elektroniczną na adres NK.

Redakcja zastrzega sobie prawo wprowadzenia korekty nadesłanych tekstów.

"Dzisiaj jesteście małym płomykiem, ale dzięki łasce Bożej możecie się stać płonącą pochodnią, niosącą światło Ewangelii i ciepło waszej wzajemnej miłości i przyjaźni wszystkim rodakom"