Nasz Kościół, nr 93 (04.09.2011r)
- Utworzono: wtorek, 06, wrzesień 2011 12:49
ZAMYŚLENIA NAD SŁOWEM BOŻYM
Słowa Ewangelii według świętego Mateusza:
Jezus powiedział do swoich uczniów: Gdy brat twój zgrzeszy [przeciw tobie], idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich.
Ta Ewangelia jest w dzisiejszej Polsce szczególnie potrzebna, a w kontekście tego, co czytamy w prasie, słyszymy w radiu i oglądamy w TV, tekst ten brzmi jak piękna, nierealna bajka – tak dalece nasza rzeczywistość odeszła od tych słów. Słów o odpowiedzialności za drugiego człowieka, o gotowości przebaczenia i obowiązku pomocy bratu, któremu zdarzyło się zbłądzić.
Człowiek jest istotą omylną: każdy, nie wyłączając nawet papieża, który jedynie w sprawach wiary i moralności, jest nieomylny – a i to pod wieloma warunkami, z których najważniejszy stanowi modlitwa i wsłuchanie się w głos Ducha Świętego. Bóg nie odmawia człowiekowi prawa do błędu, nie potępia go za to. My zaś często postępujemy tak, jakby inni mieli być doskonali: nie tolerujemy ich pomyłek. No, może tylko w jednym przypadku jesteśmy gotowi pobłażliwie przymknąć oko: gdy sami palniemy jakieś ewidentne głupstwo – wtedy broniąc się przed jego konsekwencjami tłumaczymy się: „Przecież człowiek może się nieraz pomylić...”
Dzisiejsza Ewangelia uczy nas czegoś innego: odpowiedzialności za drugiego człowieka. Kiedy człowiek się pomyli, trzeba mu pomóc, a nie potępiać go. Do pomocy tej jest zobowiązany cały Kościół, czyli każdy z ludzi wierzących. Wierzących, czyli związanych z Bogiem więzami osobistego zaufania i wierności Jego Słowu. Bez tego otwarcia się na Bożą pomoc w przebaczeniu i na Bożą prawdę o człowieku, trudno by nam przyszło przezwyciężyć swoją naturalną niechęć czy poczucie krzywdy. A bez postawy przebaczenia i bez wierności prawdzie, nic się tu nie da zrobić. Pozostanie wtedy albo nienawiść i pragnienie zemsty, albo pobłażliwość dla zła.
Pierwszym warunkiem przebaczenia jest uznanie swego grzechu, czyli skrucha. Braterskie napomnienie ma na celu właśnie doprowadzenie do skruchy, ma otworzyć zaślepione być może oczy, na prawdę. Bez skruchy nikt od razu nie zmieni swego postępowania. Oczywiście trzeba do tego dużo pokory, delikatności i dyskrecji: mamy przecież pomagać, a nie poniżać – stąd owo zastrzeżenie: zrób to w cztery oczy. To da poczucie bezpieczeństwa i pomoże przezwyciężyć lęk przed zmianą, da gwarancje, że przychodzisz pomóc, a nie wymądrzać się i karać.
Ale Jezus jest realistą i nie łudzi się, że to od razu pomoże. Zło jest nieraz bardzo mocno zakorzenione w ludzkiej naturze i może się nie ugiąć przed słowem prawdy. Jezus zaleca wtedy cierpliwość i zaangażowanie wspólnoty. Tu nie chodzi o eskalację siły – żeby było trzech na jednego. Chodzi raczej o łagodzące działanie wspólnoty. Prawdziwa wspólnota miłości jest jak gąbka: ma zdolność wchłaniania i neutralizowania nienawiści, łagodzenia sporów, szukania wspólnych rozwiązań. Ale i to może być niewystarczające. Wtedy trzeba zaangażować Kościół, czyli autorytet samego Boga. Jest to najwyższa instancja miłości i prawdy. Nie można z Kościoła robić sądu ani żandarma. Jezus jednoznacznie odciął się od takiej roli. Kościół jest po to, aby pomagać, a nie potępiać. Ale żeby pomóc, Kościół musi mówić prawdę, także tę prawdę, która jest dla człowieka trudna i przykra. Prawda ta pochodzi od Boga i dlatego jest niepodważalna. I dlatego także Kościół nie jest jej dysponentem, lecz stróżem i świadkiem. Lecz jeśli ktoś odrzuca tę prawdę, to odrzuca zarazem i Kościół, i dobro, i człowieka – i możliwość przebaczenia.
Warto o tych zasadach pamiętać w naszych dzikich czasach. To my tworzymy Kościół, my musimy zgłębiać prawdę Słowa Bożego i być jej wierni. Tu chodzi o dobro człowieka, o wartości i obietnice, które przyniósł nam Chrystus w Ewangelii – żeby nikt nie musiał być jak poganin i celnik.
Ks. Mariusz Pohl
KONIEC ŚWIATA
...to mamusia woła: "koniec świata"!
Brałem kiedyś udział w programie z Wojciechem Mannem i mądrymi dziećmi. Pytano ich, jak wyobrażają sobie koniec świata i co to w ogóle jest. Jedna dziewczynka odpowiedziała, że jeśli mamusia robi ileś kotletów, część z nich się spali w czasie przygotowań, a na obiedzie pojawi się niespodziewany gość, to mamusia woła "koniec świata". Oznacza to więc sytuację trudną, tragiczną, nie do opanowania.
A jak jest naprawdę? Dawniej koniec świata był traktowany tylko i wyłącznie przez pryzmat Biblii. (Kiedyś świat był prawdziwie katolicki). Wierzono, że gdy przyjdzie koniec, z nieba zaczną spadać gwiazdy, zostaną poruszone moce niebieskie, będą wyraźne znaki, a ludzie będą drżeć ze strachu itd.
Wszystko tajne jawnym będzie
To jest jedna strona medalu, aspekt kosmologiczny. To, co istnieje skończy się, nawet przez ogień i wodę. Druga strona medalu jest taka, że gdy nadejdzie koniec świata, przyjdzie czas na Sąd Ostateczny i człowiek będzie musiał zdać rachunek z tego wszystkiego, co wydarzyło się w ciągu jego życia. Uznawano, że jest jeszcze sąd szczegółowy - zaraz po śmierci. Wówczas człowiek, po śmierci, indywidualnie rozmawia z Panem Bogiem o tym, co mu się udało w życiu, a co nie. Nie mamy pojęcia, jak to będzie dokładnie wyglądało, ale być może Pan Bóg powie, jak rzeczywiście osądza jego czyny. Potem to będzie taki wielki teatr, zgromadzą się wszyscy, którzy kiedykolwiek żyli. Nie wiemy w jaki sposób, bo to przecież miliardy ludzi. Tam każdy będzie w jakiś sposób przez całość oceniany, "wszystko tajne jawnym będzie". Dopiero po tej wielkiej "pucówie" publicznej, samokrytyce i pochwałach - zależy kto na co zasługuje - będzie ostateczne rozstrzygnięcie. Jedni znajdą się po prawicy Chrystusa, inni po lewicy.
Od Boga, czy do Boga
Taki pogląd panował przez dłuższy czas i od strony teologicznej jest w nim jakieś ziarno prawdy. Z całą pewnością będzie miało miejsce jakieś zdanie sprawy ze swojego włodarstwa w czasie ziemskiego życia. Według nauki Kościoła, dla człowieka następuje najpierw. Wówczas może doświadczyć wiecznej radości, gdyby nie miał żadnych problemów i nie musi pokutować, albo czyściec, albo, co nie daj Boże, wieczne potępienie, gdyby się od Boga odwrócił i w tym ostatecznym momencie nie chciał się zwrócić w Jego stronę. Zdecydowane odwrócenie się od Pana Boga, od Miłości, Prawdy, Dobra, Piękna, bez chęci jakiegokolwiek zwrotu ku Bogu, ma być piekłem, które w ludowych wierzeniach zostało okraszone jeszcze przez strasznych diabłów, smoki, widły, ogień itd. Chociaż Jezus o ogniu też mówił.
Natomiast jeśli chodzi o koniec świata na naszej planecie to widzimy, że niezależnie od działalności człowieka proces formowania się Ziemi nie jest zakończony. Wciąż jeszcze nachodzą na siebie płyty tektoniczne, a wrząca magma burzy się i czasem przebija skorupę ziemską. Niewykluczone, że koniec naszego świata może być spowodowany tym, że nastąpią wydarzenia przyczyniające się do wyginięcia życia na ziemi. Dzisiejsza nauka, która zajmuje się tymi problemami patrzy na to, co zupełnie trzeźwo napisane jest w Piśmie Świętym. Rzeczywiście, jest tam mowa o anomaliach przyrodniczych i pogodowych, takich jak spadające gwiazdy itp. Wspomniane już wcześniej trzęsienia ziemi i wybuchy wulkaniczne, to razem składa się na całość, której ostateczny scenariusz, już wymyślony przez Pana Boga kiedyś z całą pewnością nastąpi. Kiedy - nie wiadomo. Oczywiście, ludzie wyznaczają te daty, w rozmaitych religiach, kulturach i sektach. Koniec świata miał nastąpić już wielokrotnie, najnowszą datą jest rok 2012. (Jeśli stadiony czy autostrady nie będą na czas wykończone przed mistrzostwami, to decydenci powiedzą "Koniec świata, nic na to nie poradzimy").
Czuwajcie więc, bo nie wiecie...
Trzeba się liczyć z tym, że koniec świata kiedyś nadejdzie i pamiętać o słowach Jezusa, który mówi wyraźnie: Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie (por. Mt 24,42) i ostrzegał uważajcie, aby ucieczka wasza nie była w zimie albo w szabat (por. Mt 24,20). Szabat to święto żydowskie, które zabraniało jakiejkolwiek pracy, więc utrudniałoby ratowanie życia swojego i innych. Ale Pan Jezus mówi również o zimie. Wyobraźmy sobie lokalne podtopienia w czasie zimy, ucieczka byłaby wtedy czymś dramatycznym.
Jezus mówi o gotowości na ten mały koniec świata, bo śmierć może przyjść w każdej chwili. Zostawiam wszelkie polityczne i prawne zagadnienia katastrofy pod Smoleńskiem, ale weźmy zwyczajne, ludzkie podejście. Wylecieli rano, po to, żeby popołudniu wrócić, mieli umówione dalsze spotkania, sprawy do załatwienia. Tymczasem okazało się ich koniec świata nastąpił akurat wtedy, tak bardzo nieoczekiwanie. Pomyślmy, ile ludzi wychodzi z domu i ginie w wypadkach.
Jak to będzie wyglądało tak naprawdę, tego nie wiemy. Ale powinniśmy być gotowi na wszystko, bez ostrożniactwa, z wielkim zaufaniem względem Pana Boga, ale bez takiej zawadiackiej pewności siebie. Jezus mówi: Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował? (por Łk 12,20).
Chcesz rozśmieszyć Pana Boga? Opowiedz mu plany na najbliższy miesiąc, a czasem nawet na najbliższy dzień. Niech Pan Bóg się raczej do nas uśmiecha, a my do niego, ale nie rozśmieszajmy go nieroztropnością. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie (Mt 24,42).
o. Leon Knabit
źródło: www.katolik.pl
ŻYCZENIA
Księdzu proboszczowi Piotrowi Pilśniakowi, z okazji wyjątkowej, 18-stej rocznicy święceń kapłańskich, składamy serdeczne życzenia: wytrwałości w pracy, nieustającej i każdego dnia większej miłości do Boga i bliźnich oraz spełnienia wszystkich marzeń: tych dużych i małych, tych wypowiadanych głośno i szeptanych po cichu. Jako podziękowanie za wspólną pracę oraz opiekę nad parafią dedykujemy wiersz ks. Jana Twardowskiego.
współpracownicy NK
Zaufałem drodze
Zaufałem drodze
wąskiej
takiej na łeb na szyję
z dziurami po kolana
takiej nie w porę jak w listopadzie spóźnione buraki
i wyszedłem na łąkę stała święta Agnieszka
- nareszcie - powiedziała
- martwiłam się już
że poszedłeś inaczej
prościej
po asfalcie
autostradą do nieba - z nagrodą od ministra
i że cię diabli wzięli
Powołanie kapłańskie jest wielkim wyróżnieniem, danym człowiekowi przez samego Boga. Z okazji 18. rocznicy święceń kapłańskich, życzymy naszemu księdzu proboszczowi Piotrowi Pilśniakowi radości płynącej z powołania i posługi w kościele, błogosławieństwa Bożego, opieki Matki Bożej oraz wstawiennictwa świętych Patronów. Z pamięcią w modlitwie
Koło Różańcowe św. Doroty
Wszystkim obchodzącym w najbliższym tygodniu imieniny i rocznice urodzin życzymy szczególnego błogosławieństwa Bożego, opieki Matki Bożej, potrzebnych łask i wstawiennictwa św. Patronów
Życzy Redakcja NK
INFORMACJE
Ochrzczeni:
- Maja Marta Dudzińska
- Kamila Nikola Kowal
- Kornelia Michalina Karkocha
Zmarli:
- Andrzej Kosiński
Numer konta parafii: 42 2490 0005 0000 4500 3360 5563