Nasz Kościół, nr 810 (03.11.2024r)

ROZWAŻANIA NAD SŁOWEM BOŻYM

Słowa Ewangelii według świętego Marka:

Jeden z uczonych w Piśmie zbliżył się do Jezusa i zapytał Go: „Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?” Jezus odpowiedział: „Pierwsze jest: "Słuchaj, Izraelu, Pan, Bóg nasz, Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą". Drugie jest to: "Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego". Nie ma innego przykazania większego od tych”. Rzekł Mu uczony w Piśmie: „Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznieś powiedział, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary”. Jezus widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: „Niedaleko jesteś od królestwa Bożego”. I już nikt więcej nie odważył się Go pytać.

Tyle razy powtarzamy przykazania miłości Boga i bliźniego, że mogą się nam wydać jeszcze jedną oczywistą formułką. Spójrzmy na nie inaczej: czy nie są czasem nierealne? Czy powtarzane na ziemi, nie wiszą ponad ziemia?

Jak człowiek może kochać Boga, skoro Go nie widzi? Nasze ludzkie oczy chcą kochanego widzieć. Nasze ludzkie ręce chcą tego widzialnego dotykać. Trudno jest kochać po ludzku i wisieć w próżni. Bóg stworzył nas jako ludzi, nie aniołów. Chcemy kochać tego, kogo widzimy, dotykamy. Czy można kochać wszystkich ludzi? Złoczyńców , krzywdzicieli, łotrów?

Pytania te mogą niepokoić, jeżeli kochamy miłością wąską, taka która jest tylko uczuciem, namiętnością, gorączką serca, powłóczystym spojrzeniem, przyspieszonym oddechem w telefonie. Jeżeli takim uczuciem kochamy Boga i bliźniego, to umniejszamy i Boga i bliźniego, a z wielkiego przykazania robimy bardzo niewielkie.

Mówiąc „ kochaj” – Jezus mówi o miłości na miarę całego człowieka, nie tylko jego kapryśnego serca. Mówi o miłości, w której jest nie tylko uczucie, ale i rozum, doświadczenie, modlitwa w intencji tego, kogo się kocha, umiejętność przeczekiwania trudnych chwil, nawet takich, kiedy gaśnie uczucie, mądrość odnajdywania Boga w człowieku i służenia Bogu w tym człowieku.

Kiedy kochamy wielką miłością, która jest nie tylko uczuciem, ale i tęsknota za Bogiem, niewidzialnym w każdym człowieku, wtedy przykazania miłości Boga i bliźniego stają się realne i widzimy ich wielkość.

ks. Jan Twardowski

 

NIE BĄDŹ OFIARĄ LOSU

Pewien młody chłopak szedł kiedyś ze swoją matką przez główną ulicę miasta i zobaczył piękną kobietę modelkę przepięknie ubraną. Zastanowiło go: dlaczego on tak pięknie nie wygląda jak ona? Matka zrozpaczona powiedziała do synka, że za „jej czasów”, czyli jakieś 20 lat temu nie było takich sytuacji, by 20-letni syn oglądał się na ulicy za kobietami. Dodała, że to jest nawet grzech ciężki, z którego powinien się wyspowiadać. Następnego dnia idąc ulicą w tym samym miejscu ów młody chłopak zobaczył piękną zakonnicę. Zakonnica zauważyła spojrzenie młodego człowieka i dodała tak jak jego matka, by nie spoglądał grzesznym okiem na kobiety. Chłopak popadł w rozpacz i dodał sam do siebie: co ja biedny mam teraz zrobić? Z pomocą przyszli mu koledzy, których znał jeszcze ze szkoły. Powiedzieli mu, że za pobliskim rogiem ulicy może poznać kobietę upiorną, dominującą nad mężczyznami i w tym momencie zrozumie czym jest życie i jak poznać właściwą kobietę w codzienności. Wizyta młodego chłopaka u kobiety dominującej okazała się tragedią. Został przez nią nazwany zwykłym życiowym pajacem, po prostu zwykłą życiową ofiarą losu!

Chłopak poszedł więc na lekcję religii do swojej rodzinnej parafii. Dowiedział się, że już w starożytności chrześcijańskiej istniała dyskusja czy kobietą ma inną duszę niż mężczyzna (zapytanie Grzegorza z Tours). Na synodzie w Macon w 585 r. podjęto właśnie uboczną dyskusję na ten temat. Wynikała ona z badań lingwistycznych. W odpowiedzi powołano się na autorytet św. Grzegorza z Nazjanzu, który uznał, że dusza kobiety i mężczyzny jest identyczną, gdyż stworzył ją Pan Bóg.

Dla młodego chłopaka pozostała duchowa pustka. Z jednej strony rozumiał naukę Kocioła o ludzkiej duszy. Z innej strony pozostał mu widok pięknej kobiety i chęci bycia tak piękną osobą jak ona. Dopiero w ostateczności okazało się, że ów młody człowiek w swoim męskim ciele miał damski kariotyp 46,XX. Dopiero po latach genetycy człowieka dali odpowiedź co legło u podstaw zainteresowań kobiecością u owego młodego człowieka. Ten chłopak tylko fizycznie był mężczyzną, gdy jego duchowość była od zawsze damska.

Warto więc czasami zastanowić się: zanim kogoś przygodnego uznawać będziemy za zwykłego życiowego utracjusza spójrzmy przede wszystkim na jego duchowe wnętrze.

Kazimierz Taczanowski

 

KOMENTARZ DO EWANGELII

Dzisiejsza perykopa przywołuje jedną z jakże częstych na kartach Ewangelii scen rozmowy Jezusa ze Swymi oponentami - faryzeuszami. Ci ostatni to, wbrew dzisiejszej obiegowej opinii, nie tyle sceptycy-ateiści, co w sumie bliscy duchowo Mesjaszowi gorliwi wyznawcy judaizmu. To co stanowi oś ich sporu z Chrystusem, to nie sama wiara w Boga, zmartwychwstanie, czy istnienie aniołów, a kwestie sposobu sprawowania codziennego kultu religijnego podlegającego w myśl przekonań faryzeuszy nie tylko zawartym w Torze regulacjom Prawa Mojżeszowego, ale i obrośniętym do granic skostnienia licznymi przepisami tradycji religijnej. Właśnie o hierarchię tych 613 norm zwyczajowych zwanych micwot zadaje podchwytliwe pytanie rozmówca Jezusa. Opowiedzenie się przez oponenta za którąkolwiek z nich wplątywałoby go automatycznie w liczne w tym środowisku spory doktrynalne i zawsze przysporzyłby mu jakichś wrogów. Jezus świetnie to rozumiejąc odwołuje się do norm dużo starszych i dużo ważniejszych. Przywołana przez Jezusa, a zaczynająca się od słów: ‘słuchaj Izraelu’ codzienna modlitwa to słowa pochodzące nie od ludzi, a bezpośrednio od Boga. Także i dziś wzywa ona, tak samo jak ponad trzy tysiące lat temu, do codziennej miłości i wierności Bogu Jedynemu oraz wypływającej z niej miłości wobec innych ludzi – bliźnich.

Maciej Siekierski

 

PATRON DNIA

Święty Marcin de Porres, zakonnik urodził się 9 grudnia 1569 r. w Limie, w Peru. Gdy miał 15 lat zgłosił się do dominikańskiego klasztoru w Limie. Spotkał go jednak zawód: był mulatem, a jego ojciec był nieznany, dlatego dominikanie według ówczesnego zwyczaju nie mogli go przyjąć. Został więc tercjarzem dominikańskim. Dominikanie widząc w nim tak wielki skarb, przyjęli go wreszcie do zakonu w charakterze brata zakonnego i pozwolili mu złożyć śluby. Uroczystą profesję złożył 2 czerwca 1603 r., gdy miał 24 lata. Marcin wyróżniał się nie tylko pokorą i posłuszeństwem zakonnym, ale również niezwykłą pobożnością. Pan Bóg obdarzył go także darem proroctwa, czytania w sercach i w sumieniach, a nawet rzadkim darem bilokacji. Głównym zajęciem brata Marcina był szpitalik klasztorny. Jego żywot wspomina o kilku cudownych uleczeniach za jego przyczyną. Zmarł na malarię 3 listopada 1639 r. w wieku 70 lat

 

ZMARLI

  • Marek HENDRYSIAK
  • Elżbieta BŁACH
  • Wiesław KRASZEWSKI
  • Zofia SITEK
  • Krystyna DUDA

 

Wszystkim obchodzącym w najbliższym tygodniu imieniny i rocznice urodzin oraz rocznice zawarcia sakramentu małżeństwa, życzymy szczególnego błogosławieństwa Bożego, opieki Matki Bożej, potrzebnych łask i wstawiennictwa św. Patronów

Życzy Redakcja NK

 

 Redakcja: Ks. Piotr Pilśniak Grzegorz Pieńkowski, Jadwiga i Jerzy Wieczorek

E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

tel. +48 32 267 35 36; + 48 883 159 522

Życzenia, artkuły oraz wiersze można przysyłać pocztą elektroniczną na adres NK.

Redakcja zastrzega sobie prawo wprowadzenia korekty nadesłanych tekstów.

Nr konta parafii: 42 2490 0005 0000 4500 3360 5563

"Dziś człowiek tak często nie wie, co nosi w sobie, w głębi swej duszy, swego serca. Jak często jest niepewny sensu swego życia na tej ziemi. Ogarnia go zwątpienie, które przeradza się w rozpacz"