Nasz Kościół, nr 792 (30.06.2024r)
- Utworzono: poniedziałek, 01, lipiec 2024 10:55
ROZWAŻANIA NAD SŁOWEM BOŻYM
Słowa Ewangelii według świętego Marka:
Gdy Jezus przeprawił się z powrotem łodzią na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: «Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła». Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd na Niego napierał. A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele wycierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Posłyszała o Jezusie, więc weszła z tyłu między tłum i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: "Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę zdrowa". Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w swym ciele, że jest uleczona z dolegliwości. A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: "Kto dotknął mojego płaszcza?" Odpowiedzieli Mu uczniowie: "Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto Mnie dotknął". On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta podeszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, padła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: "Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź wolna od swej dolegliwości". Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: "Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?" Lecz Jezus, słysząc, co mówiono, rzekł do przełożonego synagogi: "Nie bój się, wierz tylko!" I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego. Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Widząc zamieszanie, płaczących i głośno zawodzących, wszedł i rzekł do nich: "Czemu podnosicie wrzawę i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi". I wyśmiewali Go. Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca i matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: "Talitha kum", to znaczy: "Dziewczynko, mówię ci, wstań!" Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym się nie dowiedział, i polecił, aby jej dano jeść.
ZAMYŚLENIA CZ.II.
Akt II
Scena III
(1942 rok – Salina z ojcem zostali przeniesieni do getta na Warpiu. Na terenie getta ojciec Janka – Stefan ma pole. Jest jesień i ojciec z Jankiem przyjechali po ziemniaki. Ładując ziemniaki na wózek Janek widzi Salinę z ojcem. Na płaszczach mają przyszyte gwiazdy Dawida)
Janek: Tato, wartownik przepuścił nas bez sprawdzania wózka, możemy uratować Salinę.
Ojciec Janka: Co chcesz zrobić?
Janek: Salina się położy na dnie, a my przysypiemy ją ziemniakami.
Ojciec: Dobrze, powiem to Herszligowi, zaczekaj.
(podchodzi do Herszliga, proponuje mu uratowanie córki)
Herszlig: Dziękuję, Stefanie. Dobre masz serce. Ale nie będziemy was narażać. Jeśli mamy zginąć to razem.
Stefan: Herszlig, to jest szansa! Jedyna! Herszlig zrozum... Herszlig: Nie opuszczę Saliny i ona mnie nie opuści. Zostaniemy razem. Do końca. Dla nas nie ma miejsca w tym świecie.
(Janek i Stefan patrzą jak Salina z ojcem oddalają się. Janek ociera łzę.)
Akt II
Scena IV
(Po jakimś czasie, Janek w domu patrzy na zdjęcie Saliny)
Janek: Jak to się stało Salino, że przyszedł taki czas, że zapanowało zło, które zabrało mi ciebie i zniszczyło twój lud?... Ale przecież ja chciałem cię uratować, mogłem cię uratować... Przewiózłbym w wózku pod ziemniakami i w piwnicy ukrył, na strychu ukrył i codziennie przynosiłbym ci gorącego ziemniaka z popielnika i chroniłbym, chronił... Przeżyłabyś, Salino, przeczekałabyś, aż skończy się ten zły czas... Musi się przecież skończyć... Muszą odejść na zawsze ci, co budują taki świat... Salino, Salinko moja... kocham cię... Zawsze będę cię kochać... Gdzie jesteś Salino?
bierze Pismo Św. i zaczyna czytać:
„… i otrze z ich oczu wszelką łzę a śmierci już nie będzie
Ani żałoby ni krzyku…”
Grzegorz Pieńkowski
KOMENTARZ DO EWANGELII
„Nie bój się, wierz tylko” (Mk 5,36).
Ewangelia często przeciwstawia wierze lęk. Nie chodzi tutaj o lek przed bólem fizycznym, bo nasze biedne ciało skowyczy, kiedy się zadraśnie, i dzieli tym samym los ze wszystkimi zwierzakami, ptakami i może nawet podeptanymi kwiatami (chociaż mówią, że kwiaty umierają bez bólu).
Chodzi tu o strach, który jest przeciw wierze.
Boimy się nieraz, ze zostaniemy samotni, pokrzywdzeni, nie damy sobie rady, a nasze poświęcenie na nic się nikomu nie zda. Człowiek jest pełen lęku, że grzech jest większy od miłosierdzia Bożego. Boi się o siebie, bo zdaje mu się, ze do Boga można iśc tylko bez grzechu, boi się, że zło zwycięży , boi się o Kościół, że za daleko zapędził się w reformach i przewróci się jak stary zamek z wieżami strzelniczymi, pełnymi poturbowanych rycerzy.
Boimy się, bo wydaje nam się, że Bóg jest miłością, ale bezradną, a przecież wiara opiera się na Miłości wszechmocnej. Jeśli człowiek wierzy i boi się – grzeszy.
ks. Jan Twardowski
Wszystkim obchodzącym w najbliższym tygodniu imieniny i rocznice urodzin oraz rocznice zawarcia sakramentu małżeństwa, życzymy szczególnego błogosławieństwa Bożego, opieki Matki Bożej, potrzebnych łask i wstawiennictwa św. Patronów
Życzy Redakcja NK