Nasz Kościół, nr 65 (20.02.2011r)
- Utworzono: niedziela, 20, luty 2011 11:45
ZAMYŚLENIA NAD SŁOWEM BOŻYM
Słowa Ewangelii według świętego Mateusza:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Słyszeliście, że powiedziano: «Oko za oko i ząb za ząb». A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące. Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie. Słyszeliście, że powiedziano: «Będziesz miłował swego bliźniego», a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”.
Jezus przypomina uczniom prawidłowe brzmienie przykazania MIŁOŚCI oraz wyprowadza z niego wniosek: miłość wobec bliźnich- którzy okazali się wrogami i prześladowcami wyraża się w modlitwie za nich. Miłość to także przebaczenie i czynienie dobra. Miarą miłości bliźniego jest miłowanie siebie, rozumiane nie jako egoizm, lecz miłowanie siebie jako człowieka stworzonego przez Boga. Miłowanie siebie to wszechstronny rozwój i osiąganie dojrzałości. Bliźnim jest ten człowiek w potrzebie, który teraz znajduje się obok.Jezus odrzuca złe wzory w odniesieniu do zemsty wobec wrogów. W historii zbawienia postępowanie wobec wrogów zaczęło się od prawa do nieograniczonej zemsty, poprzez ograniczoną odpłatę, poprzez wezwanie do nie czynienia innym tego, czego nie chcą, aby oni im czynili, aż do nakazania Największym wzorem miłości jest doskonały Bóg. Uczniowie poznając Boga, będą stawali się coraz dojrzalszymi w miłowaniu. Wrogość niszczy więzi pomiędzy ludźmi, a miłość je naprawia.
Błogosławiony Jerzy Popiełuszko, tak nieugięty w głoszeniu Ewangelii Chrystusa, pokazał, że nie tylko można kochać Boga i człowieka, ale dla tej prawdy warto oddać życie. Dziś coraz mniej nas dziwią zachowania wulgarne, egoistyczne, prymitywne. W opinii publicznej łatwiej jest pokazywać niemoralność, głupotę i dziwactwa niż prawdę o życiu, o wartościach, o pięknie i godności. Jest przecież wiele ukrytego dobra, cichych i pokornych świadków Chrystusa, ludzi, którzy codziennie starają się miłować bliźnich i dążyć do chrześcijańskiej doskonałości. W oczach świata są przegrani, ale dla Boga to właśnie oni idą ku zbawieniu.
Ania
MIŁOŚĆ TO TEŻ BRAĆ! - WALENTYNKI NA WZGÓRZY ŚWIĘTEJ DOROTY
13 lutego kolejny raz spotkaliśmy się o 15.00 na grodzieckim wzgórzu św. Doroty. Tym razem wszyscy wspólnie w taki właśnie sposób postanowiliśmy uczcić tzw. Walentynki.
Od jakiegoś czasu wszystko – sklepowe witryny, marketowe półki – kusiły „cukierkową” czerwienią ciuszków, pluszowych misiaczków czy „futerkowych” serduszek. Handlowcy i przedsiębiorcy prześcigali się niemal w co szybszych i bardziej pomysłowych walentynkowych ozdobach. Im bardziej słodko, czerwono i „landrynkowo” tym lepiej.
Osobiście odniosłam lekkie wrażenie, że tym wszystkim próbuje się dzisiaj mocno przesłodzić i uprościć miłość. Oczywiście, nie mam nic przeciwko; drobny upominek od ukochanego człowieka to miły i sympatyczny gest, świadczący na zewnątrz o tym, że dla niego jestem kimś ważnym i bliskim. Oczywiście. Ale przecież nie tylko o to chodzi.
Właśnie dlatego w niedzielę, w przeddzień „lutowego święta”, spotkaliśmy się na „Dorotce”, aby pokazać, że w miłości liczy się coś więcej, aby podzielić się tym, czym dla nas, młodych ludzi, jest to uczucie, jak chcemy je rozumieć i jaką miłością pragniemy żyć. Patronem całego przedsięwzięcia był ks. J. Twardowski, potrafiący – jak nikt inny – w kilku słowach prostego wiersza uchwycić i przekazać to, co najważniejsze.
Punktualnie o 15.00 rozpoczęliśmy wspólną modlitwę tradycyjnie Koronką do Bożego Miłosierdzia, aby zaraz potem przy stole Eucharystycznym we Mszy świętej za miłość dziękować, o miłość prosić, za brak miłości przeprosić… Eucharystię sprawował, niezastąpiony w swej roli i zaprzyjaźniony z naszą parafią, ks. Tomasz Zmarzły – oczywiście z poezją ks. Jana.
Małpa z małpą się kłóci jeśli małpę kocha
W homilii, którą dla nas wygłosił, myślę, że wszystkich zaskoczyło jedno z pierwszych jej zdań. Ks. Tomasz dość mocno powiedział, że: „Miłość to też brać, to nie tylko dawać!” No, jak to?!?! Przecież ciągle i wszędzie mówi się, że miłość to dar z siebie, ofiara, dawanie, nie-chcenie niczego w zamian… więc jak, prawdziwa miłość i branie?!? Ks. Tomasz właśnie na to zwrócił uwagę. Zapominamy, że kochając dajemy – swój czas, uśmiech, radość, czekoladki, misia – ale też musimy być gotowi, aby wziąć – nieprzespane noce, czasem zapuchnięte oczy, grymas niesmaku, ciche dni… Miłość…
A nasza seksualność? Nie ma być dla nas powodem grzechu i płytko rozumianej miłości, ale narzędziem do budowania i kształtowania pięknego, prawdziwego uczucia.
Miłość która jest miłością nigdy nie jest grzechem
Wzgórze św. Doroty pełne jest wszelakich niespodzianek. Tych dla ducha i dla ciała. Tak było i tym razem. Na zakończenie Eucharystii każdy otrzymał czekoladowe serduszko. W końcu to walentynki! :)
Na tym jednak jeszcze niespodzianek nie koniec. Po Mszy świętej odbyło się krótkie spotkanie z miłością w poezji ks. Jana Twardowskiego. Proste, ale głębokie teksty, przeplatane utworami muzycznymi, pomagały, choć trochę, pojąć istotę miłości.
Jeżeli kochasz czas zawsze odnajdziesz
Nie mając nawet ani jednej chwili
Na spotkanie list spowiedź na obmycie rany
Na smutku w telefonie długie pół minuty
Na zewnątrz było co prawda nieco chłodno, o czym świadczyły czerwone nosy i uszy wszystkich zebranych. Ale ciepłe spojrzenia, przyjazne uśmiechy, życzliwe słowa uznania i podziękowania za zorganizowanie tego czasu mówiły jednak, jak bardzo otwarte i gorące są serca tych, którzy miłości i kochania pragną uczyć się od Chrystusa.
Pozytywnym jest fakt, iż na walentynkową Mszę św. na wzgórze św. Doroty przybyło tak wielu ludzi. Obecni byli nie tylko nasi „zakochani” parafianie, ale także kochający i narzeczeni z Będzina, Wojkowic, Sosnowca, Dąbrowy. Obecna była też telewizja i lokalna prasa.
Chyba więc takie przedsięwzięcia i spotkania są potrzebne. Nie mają być absolutnie alternatywą dla spotkań towarzyskich w pubach, bo i takie nie są złe :), ale raczej pomagają odnaleźć i utrwalać młodym ludziom właściwą hierarchię wartości. Dlatego spotkania takie, jak zeszłoniedzielna walentynkowa Msza na „Dorotce”, przyciągają i są atrakcyjne. Jak miłość, ta prawdziwa.
Zamiast zakończenia (zasłyszane na pewnym spotkaniu):
- Po co ludzie kochają, zawierają małżeństwo?
+ Bo chcą być szczęśliwi.
- Ale jeśli MIŁOŚĆ, to trochę inaczej. Kocham cię, chcę spędzić z tobą życie, bo chcę, abyś to TY był szczęśliwy, a ja będę szczęśliwą przy tobie.
Zapomnij że jesteś gdy mówisz że kochasz
Asia
NIE MA EWANGELII JUDASZA
Miało to być wydarzenie porównywalne z odkryciem Troi czy papirusów w Qumran. A tymczasem okazało się tanią sensacją i blamażem dziennikarzy. Jak zauważył w jednym z programów telewizyjnych wybitny patrolog ks. prof. M. Starowieyski, można mówić i pisać niedorzeczności na temat chrześcijaństwa i uchodzić za autorytet naukowy.
Sensację zapowiadaną w Wielkim Tygodniu można było przeczytać zaraz po świętach, opatrzoną komentarzem dziennikarza (J. Turnau) i wywiadem z teologiem (prof. W. Hryniewiczem). Przeczytałem dwukrotnie Ewangelię Judasza. Może trochę z ciekawości, a może po to, by mieć zdanie w dyskusji. Ale chyba najbardziej po to, by utwierdzić się w przekonaniu, jakim skarbem są cztery Ewangelie natchnione. Lektura apokryfu rozczarowuje co chwilę.
Po pierwsze, już samo to, że dokument powstał w połowie II wieku po Chrystusie, w kręgu zbuntowanej sekty kainitów, opanowanej przez gnozę, każe wątpić w wiarygodność źródła oraz czystość intencji.
Po drugie, omawiany papirus, nigdy zresztą nie uznany przez Kościół jako natchniony, w niczym nie przypomina znanych nam Ewangelii. To rodzaj ciała obcego i jako taki nie powinien być proponowany wiernym, gdyż może dezorientować i budzić zwątpienie.
Po trzecie, papirus zawiera liczne braki. Sam jest niewielki – liczy tylko 126 zdań. To mniej niż nowela czy opowiadanie. W tekście jest kilkanaście miejsc, w których brakuje od 1 do 20 wierszy. Wyobraźmy sobie, że np. w inwokacji Pana Tadeusza albo w Konstytucji RP co chwilę brakuje zdań, których sensu nie znamy. Ciekawe, jak wyglądałby wywiad z ks. prof. Hryniewiczem, gdybyśmy z niego usunęli niektóre zdania? Mamy więc do czynienia z tekstem niewielkim, poważnie okaleczonym, fragmentarycznym.
Po czwarte, ewangelia Judasza nie zawiera żadnej chronologii zdarzeń, które układałyby się w historię zbawienia. Nie ma tzw. ewangelii dzieciństwa ani zmartwychwstania. Nie ma cudów Jezusa, nie ma przypowieści o Królestwie Bożym, nie ma Kazania na Górze ani ośmiu błogosławieństw. Nie ma odniesień do Starego Przymierza. Nie ma nawet polemik, jakie Jezus toczył z faryzeuszami i arcykapłanami. Nie ma ustanowienia Kościoła i Eucharystii. Nie ma kerygmatu, czyli Dobrej Nowiny. Czy coś, co nie zawiera Dobrej Nowiny, można nazwać ewangelią?
Po piąte, apostołowie zostają przedstawieni jako bluźniercy, Judasz zaś buduje swoją tożsamość na negacji wspólnoty (typowo sekciarskie ujęcie). Sam – arbitralnie, zuchwale – przyznaje sobie tytuł do takich zachowań. Judasz, a nie Piotr, ujawnia „sekret mesjański” Jezusa. Z tego swoistego wyznania wiary nie wynika jednak, kim jest Jezus! Trudno się dziwić, bowiem według założeń gnostyków Jezus, jako istota Boska, mógł przybierać różne postacie.
Po szóste, omawiany apokryf koncentruje się na osobie i decyzjach Judasza. Sugeruje, że to nie Jezus, lecz Judasz jest postacią centralną. Jezus jest w szczególnie zażyłej relacji z Judaszem z wyraźnym pominięciem grona Dwunastu. Można odnieść wrażenie, że prymat należy do Judasza. Czytając cały czas odnosiłem wrażenie, że chodzi o rehabilitację tego konkretnego zdrajcy i jego kolejnych wcieleń. A przecież z wiarygodnych źródeł biblijnych wiemy, że objawienie zdrady i zdrajcy nie jest celem historii zbawienia.
Na koniec warto zapytać, czemu miało służyć nagłe ujawnienie dokumentu, o którym nauka wiedziała od dawna? Co oznaczały wieki milczenia, zwłaszcza że problem Judasza wciąż intryguje? Czemu na publikację tej pokracznej pseudoewangelii zdobywa się akurat „Gazeta Wyborcza”? Czy przypadkiem nie należy tego wiązać z książką Kod Leonarda da Vinci, a ostatnio z wypowiedziami amerykańskiego naukowca, który próbuje udowodnić, że Jezus nie chodził po wodzie, lecz po lodzie, bo w międzyczasie nastąpiła zmiana klimatu! To jakieś szaleństwo! Ale w tym szaleństwie jest metoda. Kłamstwo jest mądre właśnie dlatego, że wydaje się głupie.
Jeśli mógłbym komukolwiek radzić, to powiem, by nie tracił czasu na czytanie tego apokryfu. Już w samym tytule tkwi sprzeczność: Ewangelia Judasza. Judasz nigdy nie może być źródłem Dobrej Nowiny dla kogokolwiek. Nie odkrył jej dla siebie, nie odkryje jej dla innych. Zachęcam do czytania Pisma Świętego Starego i Nowego Testamentu, pamiętając o słowach św. Hieronima: „Nieznajomość Biblii jest nieznajomością Chrystusa”.
W skrócie:
Ewangelia Judasza - potoczna nazwa apokryficznego tekstu gnostyckiego w języku koptyjskim z zapisami dialogów apostoła Judasza Iskarioty z Jezusem Chrystusem. W przeciwieństwie do czterech Ewangelii kanonicznych, tekst ten ma formę dialogu (nie narracji) i nie jest przedstawiony jako napisany przez apostoła. Opisuje on ostatnie godziny z życia Jezusa i przedstawia Judasza nie jako zdrajcę, lecz jako tego, który wydaje Syna Bożego na Jego własne polecenie. Judasz jest w tekście ukazany jako narzędzie Boskiego planu, gdyż bez niego Jezus nie mógłby odkupić ludzkości swoją śmiercią na krzyżu. Tekst Ewangelii ogłoszono w 2006 roku.
Ks. R.K. Winiarski
ZABAWA KARNAWAŁOWA
Ostatni dzwonek!! Zostało jeszcze kilka miejsc na jedyną w Grodźcu zabawę karnawałową z Grupa zawodowych muzyków prezentująca międzynarodowy folklor cygański, składający się ze starych pieśni, romansów, czardaszy i tańca. Zespół "Vanessa & Sorba", tworzą Eugeniusz Merstein-Kwiatkowski, znany kompozytor i aranżer, wirtuoz cygańskiej gitary. Następnie do białego rana będzie nas bawić zespół „Diament”, który gra znane i lubiane covery. W cenie są dwa posiłki ciepłe oraz zimna płyta. Cena za osobę to 75 zł. Zapisy pod nr tel. (32) 760-25-57 .
ZAPRASZAMY!
UWAGA!!
7 marca specjalnie dla Pań odbędzie się koncert niespodzianka. Szczegóły już wkrótce!