Co dwie głowy...
- Utworzono: niedziela, 07, listopad 2010 07:54
Jedną z największych trudności i barier przed spowiedzią jest konieczność akceptacji pośrednictwa Kościoła w pojednaniu z Bogiem. Czy nie można rozgrzeszenia "załatwić" z samym Bogiem? Można krótko odpowiedzieć: Nie, bo taka jest wola samego Jezusa (Mt 16,19; 18,18; J 20,21-23). Trzeba dodać jeszcze łacińskie przysłowie: "nikt nie jest odpowiednim sędzią ani świadkiem we własnej sprawie".
Niełatwo mówić komuś o swojej winie. Ale nawet psychologicznie, gdy powierza się trudną sprawę komuś innemu i otrzymuje krytyczne uwagi, i dobrą radę - już doznaje się ulgi. "Bo człowiek winny jest zdany na drugiego człowieka, który może go usprawiedliwić, przebaczyć i wyzwolić."
Problem jest głębszy. Jeżeli grzech jest chcianym odwróceniem się od Boga, to sposób pojednania i przezwyciężenia zła musi wyjść od Niego. Człowiek, który wcześniej świadomie nie chciał Boga, nie jest w stanie teraz własną mocą wymusić kontaktu z Nim. I "załatwić coś" na skróty. Grzech jest aktem znieważającym Boski Majestat. Jest samowolą stworzenia, które sprzeciwia się woli Ojca. Dlatego obiektywne pojednanie dokonuje się przez Chrystusa-Syna i na Jego warunkach. A Jezus określił drogę takiego spotkania prowadzącą przez bliźniego, czyli duszpasterza. Warto okazać gotowość i przyjąć dar odkupienia, który aktualizuje się w konfesjonale.
Poza tym teologia uczy, że żaden grzech nie jest sprawą prywatną. Każde zło ma swój wymiar społeczny i przez grzech świat jako całość staje się gorszy. Każdy grzech to także jakaś wina wobec wspólnoty (1 Kor 12,26), bo czyni Kościół jako całość mniej wiarygodnym. Dlatego i pojednanie dokonuje się przez ludzi, których Kościół do tego upoważnił (Ga 6,1; Jk 5,14-16). Szymon Hołownia dopowiada: "Jesteśmy jednym organizmem. Grzech wpuszcza truciznę do krwioobiegu Kościoła i zatruwa cały system. Jak najszybciej zakończ kokieteryjny taniec wokół siebie i otwórz oczy."
Jak złej diagnozy medycznej, tak i prawdy moralnej o sobie człowiek się obawia. Unika rozpoznania siebie. Takie samo-oszukiwanie i autocelebracja stają się niemożliwe dzięki sakramentowi spowiedzi. Już samo wyznanie grzechu zmniejsza jego wewnętrzną, destrukcyjną siłę.
W świecie, który zamazuje lub odrzuca pojęcie grzechu, kapłan jest "czynnikiem" obiektywizującym i niejako reprezentantem wszystkich skrzywdzonych przez wyznającego winy. Jest jednocześnie pośrednikiem Bożego Miłosierdzia i przebaczenia. Bo Jezus dla przekazywania ludziom owoców swojej śmierci udzielił apostołom władzy rozgrzeszania. A kapłani są dziedzicami misji i władzy apostołów.
ks. Jan